piątek, 25 listopada 2016

OOTD - blue skirt

Koszula - SH
Spodnie - SH
Płaszcz - SH
Pasek - HOUSE
Buty - H&M
Torba - H&M
Naszyjnik - Pepco











niedziela, 26 czerwca 2016

Szał na... SHEET MASK. O co tak naprawdę chodzi?

W naszych drogeriach, coraz częściej można natrafić na nietypowe maseczki. Zazwyczaj, mieliśmy dostęp tylko do zwyczajnych maseczek o kremowej postaci, pakowanych najczęściej w małe saszetki, na jedno lub dwa użycia. A tymczasem do sklepów wkroczyły całkiem inne, od tych, do których dotychczas byliśmy przyzwyczajeni, czyli sheet mask'i...





Co to tak naprawdę jest i skąd się wzięły?


Sheet maski to najzwyczajniej w świecie maseczki w płachcie. Płachta ta, zazwyczaj wykonana jest z bawełnianego materiału, jednak też nierzadko można spotkać tzw.żelowy płat hydroplastyczny.
Materiały te nasączone są "substancją czynną" czyli składnikami, które wnikają w głąb naszej cery i ją "naprawiają".
Prekursorami i wielbicielami maseczek w płachcie, jest naród który znany jest z niesamowitej dyscypliny w dbaniu o swoją cerę, czyli Koreańczycy. To właśnie wśród nich kosmetyk tego typu jest niesamowicie popularny, a wchodząc na Instagram jakiejkolwiek Koreanki nie trudno tam znaleźć sefie z taką maseczką na twarzy.
Co więcej, wiele z nich twierdzi właśnie, że to nim zawdzięczają swoją promienną, dobrze nawilżoną i długo młodo wyglądającą cerę.




A więc, na czym polega ich filozofia?


Składniki którymi są nasączone maseczki w płachcie są ponoć dużo lepiej przyswajane, a to wszystko przez to, że nie ma w nich zbędnej chemii i zagęszczaczy, które pozwoliłyby na utrzymanie się "papki" na twarzy , tak jak jest to w przypadku tradycyjnych maseczek.
Maseczkę taką nakłada się na twarz na 15-30min. Nie zasycha w tym czasie na twarzy i przez cały ten czas absorbuje wszystkie zawarte w sobie składniki do skóry twarzy.





Dostępność

Jeżeli chodzi o zdobycie takiej maseczki w Polsce to ich dostęp jest jednak nadal ograniczony a wybór mały. Jeżeli już znajdziemy, w którejś z drogerii taką maseczkę, to przeciętnego człowieka cena może zbić lekko z nóg. Koszt jednej takiej maseczki zazwyczaj wynosi 10zł. A wydać 10zł na maseczkę na raz to całkiem sporo, prawda? Dlatego już pewnie same ceny odtrącają potencjalne klientki.
Jeżeli chodzi o dostępność takich maseczek w Korei to jest tam ich na pęczki. Różne rodzaje, urocze opakowania, a wszystko to za nieporównywalnie niską cenę...
Istnieje nawet możliwość kupienia sobie całego kartonika, czystych i suchych płacht, celem zrobienia sobie samemu takiej maseczki z wybranych przez siebie składników...




A ja, ostatnio będąc w TK Maxx'ie dorwałam zestaw 3 maseczek i to ni byle jakich, bo koreańskich!
Zapłaciłam za nie 20zł, więc cena nie najgorsza. Po ich przetestowaniu, na blogu na pewno pojawi się recenzcja!







Po za tym, niedawno też miałam okazję kupić i spróbować maseczek w płachcie polskich firm.
Jedna, zwyczajna, z bawełnianego materiału, kupiona w Biedronce w cenie 9,99zł. Jednak po jej zastosowaniu, byłam pod niemałym wrażeniem efektów jakie dała! Pierwszy raz widziałam taką różnicę w wyglądzie mojej cery po 15 minutach trzymania na niej maseczki!
Cera była nawilżona, rozświetlona, pory maksymalnie zwężone.




Natomiast, druga z nich to maseczka, w postaci, wcześniej już wspomnianego "hydrożelowego płatu". I tutaj muszę przyznać, że było to chyba najgorzej wydane 7zł w moim życiu, ponieważ maseczki tej nie dało się nawet założyć na twarz. Płat był tak gruby, źle wycięty, nie chciał się dopasować do twarzy a o utrzymaniu na niej przez chwilę nawet nie wspomnę...
I tym sposobem, zaczęłam unikać jak ognia maseczek w formie, właśnie takiego, żelowego płatu i nie polecam ich nikomu.






A Wy słyszałyście już o tego typu maseczkach? A może używałyście już?
Koniecznie podzielcie się ze mną opiniami i wrażeniami :)

piątek, 25 marca 2016

5 ulubionych lakierów na wiosnę!





Pewnie większość z Was jest teraz pochłonięta przez ostatnie przedświąteczne porządki czy też przygotowywania potraw...Ja sprzątanie mam już za sobą. Czeka nie tylko pieczenie ciasta, które planuję zrobić dziś wieczorem.
Teraz, korzystając z chwili przerwy, chciałam Wam przedstawić moje ulubione lakiery na właśnie zaczynającą się porę roku, którą kocham, czyli wiosnę.
Wiosną zdecydowanie stawiam na kolory. Zarówno te żywe jak i pastelowe są chętnie przeze mnie używane.
A oto 5 faworytów:



Astor, Perfect stay, nr 206/870 Flashy pink, ok.20zł
 

 
Avon, nailwear pro+, sea breeze, 13zł



Rimmel, Lasting Finish, 170 Lively Lilac, 12zł
 
 
 
 Golden Rose, WOW! nr 20, 3,50zł



Miss Sporty, Clubbing Color, nr 170, 7zł
 
 
Te kolory zdecydowanie najczęściej będą gościły na moich paznokciach tegorocznej wiosny!
A jakie są Wasi lakierowi ulubieńcy na ten sezon? :)


niedziela, 20 marca 2016

My TOP10 K-pop songs relased in 2016!

 
10.TEEN TOP-Warning Sign


9.NU'EST-Overcome


8.Brave Girls-Deepened
 
 

7.IMFact-Lollipop




6.BTS-Run
 
 
5.GFriend-Rough
 
 
 
4.B.A.P-Feel so good
 
 
 
3.Lucky J-No Love
 
 
 
2.DalShabet-Someone like you
 
 
1.Taemin-Press your numer

sobota, 27 lutego 2016

Second-hand'owe zdobycze!

 

Po ostatnim wypadzie na miasto, pisałam Wam, że jestem bardzo zadowolona z tego co udało mi się kupić w second-hand'ach. Od pewnego czasu, chodzę tam coraz rzadziej, bo albo nie mam czasu albo ochoty, poza tym i tak moja szafa już pęka w szwach, więc to może nawet lepiej, że się ograniczyłam... Jednak na poszukiwania lumpeksowych perełek warto się od czasu do czasu wybrać :) I właśnie tym razem kupiłam takie rzeczy, które jestem pewna że wykorzystam sporo razy, szczególnie wiosną i latem. A za wszystko zapłaciłam równe 30zł!

 





 

Co myślicie o tych rzeczach?
Dobrej nocy! :)
 

 


środa, 24 lutego 2016

Today was a good day!

Cześć! Dawno nie pisałam tutaj takiego typowo lifestyle'owego posta i nie pokazywałam Wam co się u mnie dzieje :) Otóż, niestety, moje ferie dobiegają końca. Dwa tygodnie to o dużo za mało, żeby zrobić wszystko co sobie zaplanowałam. Ciągle coś robię, a w domu nie spędziłam ani jednego całego dnia, bo codziennie gdzieś wychodzę i większość czasu spędzam po za nim... Jednak ja uwielbiam taki tryb życia i nienawidzę stać w miejscu!
Dzisiaj w ramach małego relaxu wybrałam się z Agą na miasto, a naszym głównym celem było oczywiście obejście jak największej ilości lumpeksów, które obie uwielbiamy, a po których ja już nie chodziłam całe wieki, bo ostatnio jakoś zawsze było mi nie po drodze. Za to dzisiaj, nawet nie spodziewałam się, że kupię tyle fajnych rzeczy! Jestem niesamowicie zadowolona. Nie obyło się też bez wstąpienia do galerii handlowej i do Mc'Donaldsu :)
Dzień był niezwykle pozytywny i świetnie spędziłam ten czas. Mam nadzieję, że następne, ostatnie dni ferii wykorzystam równie dobrze...


 
 
 

 

poniedziałek, 22 lutego 2016

Serum do twarzy Delia


   



Korzystając z tego, że ostatnio w Biedronce jest coraz szerszy wybór różnorakich kosmetyków, coraz częściej daje się skusić na kupno czegoś nowego. Ostatnio zaczęłam się rozglądać za jakimś serum do twarzy. Akurat będąc na zakupach w Biedronce, natrafiłam na serum Delii w cenie 11,99zł za opakowanie 10ml. Do wyboru były 4 rodzaje tego produktu: nawilżające z kolagenem, rewitlizujące z wit.A,E,F, odbudowujące z komórkami macierzystymi i wypełniające z kwasem hialuronowym.
Ja kupiłam dwa z nich-te z kolagenem i witaminami A,E,F.
Stosuję je już od ponad 2 tyg. i muszę przyznać, że jestem zadowolona z ich działania. Serum nawilżające używam na noc, a rewitalizujące na dzień, po porannym umyciu twarzy, przed nałożeniem kremu z filtrami UV.
 

Serum z kolagenem ma mleczny kolor i jest trochę gęstsze, jednak wystarczy go naprawdę mała ilość na całą twarz. Pozostawia twarz trochę lepką, ale mi to nie przeszkadza. Za to swoje zadanie spełnia bardzo dobrze, bo faktycznie nawilża i to świetnie! Ja, mimo używania codziennie kremu na noc i na dzień miałam problem z lekko suchą skórą twarzy, a to serum powoli go niweluje i naprawdę widzę różnicę.

 
  
 




Serum rewitalizujące, którego używam na dzień ma już bardziej płynną konsystencję i postać jakby olejku, co tym bardziej widać na twarzy, jednak szybko się wchłania, a twarz zostawią pięknie rozpromienioną i pełną blasku. Po nałożeniu makijażu na to serum, moja twarz wygląda na znacznie gładszą i rozświetloną.
 
 
 
 
 
Może się wydawać, że cena 12zł jak za 10ml kosmetyku to trochę dużo, jednak produkty te są bardzo wydajne, bo wystarczy zaledwie mała kropla, żeby pokryć nim całą twarz. Jak najbardziej je polecam :)
 



niedziela, 21 lutego 2016

Nowości: błyszczyki i szminki

Ostatnio będąc w galerii handlowej, wstępując do Pepco nie pomyślałabym, że uzbroję się w całkiem pokaźną ilość nowych kosmetyków do ust. Nazwa "FREEDOM" widniejąca na opakowaniach mówiła mi tyle co nic, jednak patrząc na ciekawe kolory kosmetyków i ich estetyczne opakowania, że jak za cenę 5zł to można śmiało spróbować! W akcie tego właśnie szału, dorobiłam się 3 nowych błyszczyków i 2 nowych szminek.
Póki co nie miałam jeszcze okazji nosić długo na ustach, jednak pierwsze wrażenia i testy wypadły całkiem pozytywnie. Mimo, że nie jestem wielką zwolenniczką ani szminek ani błyszczyków, bo zdecydowanie wolę zwykłe nawilżające pomadki ochronne, to jednak myślę, że do tych produktów się przełamię i zacznę używać tego typu kosmetyków znacznie częściej...Tym bardziej wiosną.
Błyszczyki tej firmy, o dziwo, są bardzo intensywnie napigmentowane i naprawdę dają dobry efekt na ustach. Małym minusem jest dosyć twardy aplikator i lepiej pomóc sobie po prostu palcem, żeby ładnie je rozprowadzić.
Szminki za to, mają bardzo przyjemną kremową konsystencję i nie wysuszają ust. A co najważniejsze, w końcu znalazłam kolor nude bez żadnych drobinek, brokatu i innych zbędnych mi rzeczy :)
 





 
 
Jeżeli napotkacie się na te szminki lub błyszczyki to serdecznie Wam polecam zakup. 4,99zł to naprawdę niewiele, a dostępne kolory są naprawdę świetne, same produkty też nienajgorszej jakości, więc jak najbardziej-warto spróbować :)