Co to tak naprawdę jest i skąd się wzięły?
Sheet maski to najzwyczajniej w świecie maseczki w płachcie. Płachta ta, zazwyczaj wykonana jest z bawełnianego materiału, jednak też nierzadko można spotkać tzw.żelowy płat hydroplastyczny.
Materiały te nasączone są "substancją czynną" czyli składnikami, które wnikają w głąb naszej cery i ją "naprawiają".
Prekursorami i wielbicielami maseczek w płachcie, jest naród który znany jest z niesamowitej dyscypliny w dbaniu o swoją cerę, czyli Koreańczycy. To właśnie wśród nich kosmetyk tego typu jest niesamowicie popularny, a wchodząc na Instagram jakiejkolwiek Koreanki nie trudno tam znaleźć sefie z taką maseczką na twarzy.
Co więcej, wiele z nich twierdzi właśnie, że to nim zawdzięczają swoją promienną, dobrze nawilżoną i długo młodo wyglądającą cerę.
A więc, na czym polega ich filozofia?
Składniki którymi są nasączone maseczki w płachcie są ponoć dużo lepiej przyswajane, a to wszystko przez to, że nie ma w nich zbędnej chemii i zagęszczaczy, które pozwoliłyby na utrzymanie się "papki" na twarzy , tak jak jest to w przypadku tradycyjnych maseczek.
Maseczkę taką nakłada się na twarz na 15-30min. Nie zasycha w tym czasie na twarzy i przez cały ten czas absorbuje wszystkie zawarte w sobie składniki do skóry twarzy.
Dostępność
Jeżeli chodzi o zdobycie takiej maseczki w Polsce to ich dostęp jest jednak nadal ograniczony a wybór mały. Jeżeli już znajdziemy, w którejś z drogerii taką maseczkę, to przeciętnego człowieka cena może zbić lekko z nóg. Koszt jednej takiej maseczki zazwyczaj wynosi 10zł. A wydać 10zł na maseczkę na raz to całkiem sporo, prawda? Dlatego już pewnie same ceny odtrącają potencjalne klientki.
Jeżeli chodzi o dostępność takich maseczek w Korei to jest tam ich na pęczki. Różne rodzaje, urocze opakowania, a wszystko to za nieporównywalnie niską cenę...
Istnieje nawet możliwość kupienia sobie całego kartonika, czystych i suchych płacht, celem zrobienia sobie samemu takiej maseczki z wybranych przez siebie składników...
Zapłaciłam za nie 20zł, więc cena nie najgorsza. Po ich przetestowaniu, na blogu na pewno pojawi się recenzcja!
Po za tym, niedawno też miałam okazję kupić i spróbować maseczek w płachcie polskich firm.
Jedna, zwyczajna, z bawełnianego materiału, kupiona w Biedronce w cenie 9,99zł. Jednak po jej zastosowaniu, byłam pod niemałym wrażeniem efektów jakie dała! Pierwszy raz widziałam taką różnicę w wyglądzie mojej cery po 15 minutach trzymania na niej maseczki!
Cera była nawilżona, rozświetlona, pory maksymalnie zwężone.
Jedna, zwyczajna, z bawełnianego materiału, kupiona w Biedronce w cenie 9,99zł. Jednak po jej zastosowaniu, byłam pod niemałym wrażeniem efektów jakie dała! Pierwszy raz widziałam taką różnicę w wyglądzie mojej cery po 15 minutach trzymania na niej maseczki!
Cera była nawilżona, rozświetlona, pory maksymalnie zwężone.
Natomiast, druga z nich to maseczka, w postaci, wcześniej już wspomnianego "hydrożelowego płatu". I tutaj muszę przyznać, że było to chyba najgorzej wydane 7zł w moim życiu, ponieważ maseczki tej nie dało się nawet założyć na twarz. Płat był tak gruby, źle wycięty, nie chciał się dopasować do twarzy a o utrzymaniu na niej przez chwilę nawet nie wspomnę...
I tym sposobem, zaczęłam unikać jak ognia maseczek w formie, właśnie takiego, żelowego płatu i nie polecam ich nikomu.
I tym sposobem, zaczęłam unikać jak ognia maseczek w formie, właśnie takiego, żelowego płatu i nie polecam ich nikomu.
A Wy słyszałyście już o tego typu maseczkach? A może używałyście już?
Koniecznie podzielcie się ze mną opiniami i wrażeniami :)
słyszałam, ale nigdy nie używałam niestety :p
OdpowiedzUsuń